Recenzja filmu

Dobranoc, kochanie (2007)
Jake Paltrow
Martin Freeman
Gwyneth Paltrow

Opowieść o psach ogrodnika

Debiut reżyserski Jake’a Paltrowa nie porywa. Być może pomysł na ten film był dobry i miał coś w sobie, jednak na ekranie nie udało się tego czegoś wydobyć. Ponury obraz o męskim punkcie widzenia
Debiut reżyserski Jake’a Paltrowa nie porywa. Być może pomysł na ten film był dobry i miał coś w sobie, jednak na ekranie nie udało się tego czegoś wydobyć. Ponury obraz o męskim punkcie widzenia nie będzie najlepszym wyborem na wieczór z dziewczyną. Dlaczego? Z początku fabuła wydaje się być interesująca. Gary (Martin Freeman) jest zgorzkniałym i niespełnionym trzydziestokilkulatkiem. Ma piękną i kochającą go żonę Dorę (Gwyneth Paltrow), jednak nie zauważa jej, skupia się na swoich niepowodzeniach i niekończącym się złym nastrojem zatruwa ich związek. Nie mogąc poradzić sobie w realnym świecie, ucieka w marzenia senne, w których poznaje wspaniałą kobietę - Annę (Penélope Cruz). Gotów jest dla niej porzucić wszystko, co do tej pory osiągnął i przekracza cienką granicę między rzeczywistością, a imaginacją. Dlaczego ten film w zasadzie jest zły? Po pierwsze mając jedynie 90 minut dłuży się niemiłosiernie. Reżyser nie miał pomysłu jednak nawet na te półtorej godziny, bo wielokrotnie pojawiają się kilkusekundowe przerywniki wypełnione jedynie ciemnością. Nieme sceny, powtarzające się epizody nużą widza, a do filmu niczego nie wnoszą. Samo przesłanie, mówiące, że oddając się marzeniom, możemy stracić coś naprawdę cennego i sposób, w jakie zostało ono przekazane w końcowej części filmu, jest w porządku, jednak oprawa filmu, a nade wszystko postać Paula (Simon Pegg) są wręcz odpychające. Po prostu muszę przytoczyć jego słowa: „Chciałem, żeby do końca życia siedziała w tym mieszkaniu i myślała o mnie. Żeby myślała, że jestem najlepszy i miała nadzieję, że wrócę. Wróciłbym, gdybym nie znalazł nic ciekawszego”. Sposób, w jaki bohaterowie traktują swoje kobiety, pozostawia wiele do życzenia. Obaj skupiają się na sobie, nie troszczą się o to, co ich partnerki myślą i czują i nie uważają za konieczne się tym wreszcie zainteresować. Kiedy okazuje się, że być może kogoś sobie znalazły, słyszymy takie właśnie słowa i widzimy scenę zazdrości, a przecież to oni mieli je gdzieś. Film niewątpliwie ma kilka atutów, takich jak bardzo dobre aktorstwo, bo oprócz dwóch hollywoodzkich gwiazd i ich partnerów, widzimy tu jeszcze Danego DeVito, w świetnej roli Mela, który utrzymuje się z różnych dziwnych zajęć, a przede wszystkim jest autorem książki o tym, jak kontrolować sny. Również zdjęcia i montaż zasługują na uwagę. Gdy bohater przekracza granicę między snem a jawą, znika ona również dla widza. Poszczególne sceny płynnie przechodzą w następne nie pozwalając się zorientować, czy Gary śni czy nie. Na temat szowinizmu czy wręcz mizoginizmu w tym filmie mogłabym pisać jeszcze długo, jednak to nie czas i miejsce. I chociaż nie znoszę fanatycznych feministek to ten film mnie zirytował i być może dlatego nie dostrzegłam tego, co według niektórych czyni go arcydziełem.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
<b>"<a href="http://www.filmweb.pl/Dobranoc++kochanie+2007+o+filmie,Film,id=262592" class="n">Dobranoc,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones