Pomijając poprawność polityczną, którą mamy tutaj na każdym kroku i która zawłaszcza nasze symbole dzieciństwa - nowa interpretacja Disney’a to po prostu porażka.
Od scenografii, która chwieje się na własnych niezgranych nogach aż po tragicznie infantylny i banalny scenariusz.
Niespójna interpretacja pięknego klasyka, w której magii, tak tutaj potrzebnej, niestety brak.
Pomijając fakt, że film został zrobiony tylko po to aby obsadzić czarnoskórych aktorów czy aktorki i przeforsować "nowoczesna" edycję Piotrusia Pana, to fabularnie ten film leży. Jest Kapitan Hook który chce dopaść Piotrusia i pyszałkowaty Piotruś, który chce dokopać kapitanowi. Na tym koniec... Ten film ma taką samą fabule jak mecz piłki nożnej. Po prostu coś się dzieje...
Nikt Ci nie zawłaszcza żadnych symboli. Po prostu inni artyści robią to inaczej od tych pierwszych – na tym często polega adaptacja. Jakby to powiedział Sapkowski – oryginalny Piotruś Pan jest tylko jeden. Ten literacki. A poprawność polityczna akurat w tej historii fajnie się wpisuje – nie mam nic przeciwko silnej Wendy, dziecku z zespołem Downa czy czarnoskórego w ekipie Piotrusia. Zresztą wredni i okrutni piraci też są tu czarni, więc bilans wychodzi na zero. Rozumiem, że komuś się nie podoba film, ale wielu widzów daje 1 czy 2 tylko za to, że są tu czarnoskórzy aktorzy, a to pokazuje, w jakim lesie wciąż jesteśmy jako cywilizacja i powoduje efekt odwrotny od zamierzonego – zamiast wrócić do czasów sprzed poprawności politycznej, będziemy się w nich pogłębiać.
Pomysł, by z Haka zrobić postać tragiczną, a z Piotrusia niejako winowajcę, to spoko wywrotka względem oryginału, i kupuję to, bo czemu nie?