Wielu polskich krytyków dopatruje się w tym filmie inspiracji ,,Przypadkiem'' Kieślowskiego.
Nie wiem czy słusznie, czy Peter Howitt oglądał kiedyś dzieło pana Krzysztofa, a może nie oglądał, a tylko słyszał. Nieistotne.
Jednak porównywanie obydwu filmów to jednak wielkie nieporozumienie.
,,Przypadkowa dziewczyna'' ani przez chwilę nie udaje, że jest czystą komercją i komedią romantyczną. Owszem w tle przewija się myśl przewodnia o przypadku w życiu człowieka, ale to raczej dodatek do tego skromnego, niskobudżetowego (to zaleta) filmu.
(SPOJLER !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!)
Zrobione na siłę szczęśliwe zakończenie jeszcze bardziej utwierdza, że mamy tu do czynienia z czystą komercją.
Ale gdyby na siłę próbować je rozumieć ?
Niby przypadek kreuje los człowieka, ale jednak tak czy inaczej przeznaczenie decyduje o wszystkim ?
Wcale nie zdziwiłbym się gdyby wizja reżysera była inna, ale tzw. happy and wymusili na nim producenci.
Przecież happy endu tu nie było. Pokazane są dwa zakończenia. Gdyby odwrócić ich kolejność to znaczyłoby, że nie dał się przekabacić producentom?
W każdym z nich w końcu pozna ukochanego. Ostatnia scena i spotkanie w windzie powoduje, że można zakładać takie zakończenie.