Pomijając mroczność / klimat cała historia jest płytka jak kałuża, ot kolejny wariat morduje bo wymyślił sobie religijny powód, zabrakło prawdziwego elementu zaskoczenia, mocniejszego niż ostatnie morderstwo, takim elementem mogło być zaplanowanie i wykonanie wszystkiego przez jednego z detektywów, były sugerujące to sceny - w trakcie pościgu detektyw mając przyłożoną lufę do skroni mówi "go" a trzymający pistolet się oddala ( mógł być "narzędziem" w rękach masterminda który dopiero mając lufę przy głowie zrywa "umowę" i pozwala narzędziu odejść), była też scena gdy drugi detektyw bawi się nocą nożem, niejako rozważa czy coś zrobić a rano znajdują pokaleczoną kobietę..