Na początku podchodziłem do niego z dystansem, głównie przez trochę absurdalny humor i przekoloryzowane postacie. O ile wątki z życia Paytona były dziwne, to już same elementy kampanii całkiem niezłe. Wraz z postępem fabuły moja opinia była coraz bardziej pozytywna, aż do finału, który sprawił że poważnie się wkręciłem. Serio, perspektywa walki o fotel senatorski studencika z wieloletnim politykiem jest mega interesująca
Całość określiłbym mianem dziecka House of Cards i Sex Education. Wszak nawet jedna z postaci to młodsza wersja Douga Stampera
Czekam na sezon 2 z niecierpliwością
no i zapomniałem wspomnieć o 5 odcinku- voter, który był genialną satyrą na obecny problem demokracji. Zdecydowanie najlepszy z całego serialu
Myślę że cały sezon był satyrą na politykę i demokrację, ale masz rację, Voter szczególnie...ten entuzjazm 'wyborców' na obietnice występu Drake'a to taki odpowiednik naszych rządowych plusów :)